Niedawno przeglądam moje stare foty z końmi.
I wpadłam na śmiały pomysł upublicznienia niektórych z nich :)
Jako, że uwielbiam pisać o koniach, więc dodam kilka słów, o zwierzakach z fot.
Poświatka. Nie pamietam, czy już pokazywałam tę fotę.
To początek fot i w sumie tylko skrawek ...
mojej końskiej historii
Pierwsze foto z żywym koniem, choc to nie pierwszy żywy koń w mym życiu. Klacze z przychówkiem tego rolnika, czasem uciekały małym tabunem z pastwisk i przebiegały blisko mego domu. Wtedy podchodziłam do nich, a gdy biegły bez zatrzymywania się - leciałam za nimi, czasem po kilka kilometrów ( dobrze znałam okolice z racji spacerów z psem w tych okolicach). W głowie utkwiły mi tez pierwsze dosiadania roboczych koni babci, lub tych, które czasem pracowały na jej polu. Konie otaczano wtedy niezwykłym szacunkiem. Bakcyl połknięty.
Gracja. Chrząstówko, blisko Człuchowa. Pomorze.
Przydzielona mi, gdy przygotowywałyśmy sie do rajdu terenowego. Prawdopodobnie niedowidząca na jedno oko. Nauczyłyśmy się sobie z tym radzić i nie było jakiegoś specjalnego kłopotu. Natomiast, gdy instruktorka wsiadła na nią podczas mej nieobecności, została wywieziona w leśne krzaki i więcej na nią nie wsiadła. Niestety ta sama instruktorka kilka dni potem tak nagannie mi przytrzymała Grację za wodze podczas wsiadania, że klacz pobiegła ze mną, częściowo wiszącą w siodle do stajni, wybijając mi kciuka o futrynę. Od tego czasu, jak ktoś mi trzyma konia przy wsiadaniu, ja też trzymam wodze na wszelki wypadek.
*************
Jaroszówka, Dolnośląskie i THK Chojnów
Trapez wlkp ( Rankor- Tanina/Plon) hodowli SK Racot
Czasy szkoły średniej Technikum Hiodowli Koni. Koń z karierą w skokach, dresażu i z etykietą wariata. A na koniec z miedzynarodową karierą w woltyżerce w SK Jaroszówka. Moja pierwsza końska miłość, niezapomniana, ale i trudna (na tle zmian losów konia, zaleznych od woli własciciela). Koń z prawdziwą i nietuzinkową osobowością. trzevba się było nauczyć go obsługiwać.
Uwielbiałam patrzeć gdy on czasem uciekał z siodłem, czy lążą i upajał się wolnością: szalonymi galopami, swobodnym wyjatkowo lekkim i elastycznym swobodnym pasażem, a czasem skokami nad wszelkimi zagrodmi, czy przeszkadami cross-owymi (od których WKKWowskie konia nie raz uciekały) . Nikogo nie dziwiło jak śmigał na drugim końcu wioski, najpierw uciekając przed , a potem ganiając za TIRem. Czasem robił takie wyskoki z uczepionym jeźdzcem do grzbietu, najczęściej ku jego zgrozie. Podczas przeładowywania koni do drugiej przyczepy, na wyjeździe na zawody międzynarodowe w Ebreichsdorf (Austria), eliminacje do ME, uciekł nam niemal na autostradę !!! Cały Trapcio! Ale na zaodach wiedział kiedy może po wariacku odpalić, a kiedy ma byc grzeczny do końca. Dostawał wysokie noty, a czasem najwyższe. Pieszczoch, który zachowaniem i minami (m.in. jak na foto , ale z szerszym asortymantem) wiedział jak od turystów wyciagnąć każdą porcję marchwi.
Hubertus Technikum Hodowli Koni w Białym Borze
Hadzib xx - WKKW -ista po międzynarodowych startach i z karierą wyścigową. Na placu ledwie galopował oszukując czterotaktem. A w terenie przełączał się na program zawodnik= kompletny wariat, ścigacz bez hamulców. Hubertus był na terenach najeżonych przeszkodami terenowami z Mistrzostw Europy WKKW- niektórzy w nie wpadali, inni skakali, choć nie było to w planie trasy. Ja skończyłam bieg z siodłem bez puśliska i strzemienia ( nie odnalezione). Po hubertusie na Hadzibie nie straszna mi była nader szybaka przejażdzka Porche na trasie pełnej zakrętów.
Nane fryzyjska klacz, premiowana. Hodowla fryzów i arbów Niemcy.
Moje praktyki zawodowe z THK. To dzieki niej jestem zakochana w fryzach.Tereny na niej to sama przyjemność. Nane była lżejsza w typie. pełna energii, chęci do współpracy, ale i łatwa do ewentualnego zatrzymania. Galopowała na okrągło, jak konik bujany- bajka.
Kłusaczka rosyjska z synkiem. Niemcy
Charakterna, nieco nerwowa, stać w miejscu niezbyt dobrze wtedy umiała. Ale cudowna w tereny. Sczególnie do pościgów za sarnami ( oj nie bijcie, to było silniejsze!) i galopów w deszczu, ucieczkach przed burzą, których nie zapomę nigdy ! Ona galopowała jak wiatr!
******
Mazurskie zimnioczki. Czempionat.
Ogry oczywiście. I to jakie ładne, a do tego dzielne użytkowo.
******
UWM Olsztyn Kortowo.
Hubertus Akademickiego Klubu Jeździeckiego UWM Olsztyn
Dorcia na karej Wonder -druga od prawej. Wszyscy szaleli, a my w swoim świecie, rytmie i równowadze. Nas ta lisia kita nie ruszała :D My pojechaliśmy na przejażdzkę w fajnym towarzystwie.
Wonder klacz. Olsztyn.
Młoda sympatyczna i bardzo ładna klaczka. Pamiętam, że ktoś spadł z niej brzydko, a klacz dostała nie fajną etykietkę. Ale trafiła do sekcji sportowej i zaczęła chyba nie głupio jak na tamtejszą sekcje skakać. Ja po tem kupiłam swoją Poświatkę, o której sprzedaży dostałam od Gieni, doktorantki weterynarii, jednej z kumpel z AKJu. Wspaniałe czasy !
*
Indian Women: Dorotheah
Sunka Wakan: Dixie
Olsztyn
Kiedyś pisałam, że kilkukrotnie wcielałam się w indian squaw. Wcielenie na Hubertusie przebieranym AKJ sekcji ujeżdżeniowej. Klaczka doskonale pasowała typem do swej roli.
Strój przygotowany/zrobiony przeze mnie - bluza zszywana rzemieniami jak u indian, okrycie na siodło ręcznie szyte. Łuk do strzelania z koni, pożyczony od kumpla Hubercika - szlachcica w drugim planie.
Dixie była znana z plochliwości, odsadzania się. Toteż ekipę z uniwersyteckiej stajni i Akademickiego Klubu Jeździeckiego zdziwiło jak po zaledwie ok.15 minutach przygotowań przed Hubertusem koń wyjechał w białym "zabójczym straszydle" na zadzie, z piórami i malowidłami (praca metodami naturalnymi z trudną Poświatą dało mi sporą praktykę radzenia sobie z niektórymi końskimi fobiami). Dzielna klaczka. Innne konie też :) Ubaw na maksa.
A potem, przy ognisku "liczenie baranów"...
Dixie na małych zawodach ujżdzeniowych AKJ.
Uwielbiałam Dixi choć nie była zbyt piękna, miała specyficzną budowę, z miękkim grzbietem i z przebudowanym zadem, a przez to slaby ruch. Za to miała też ogromne serducho do wspólpracy. Nie jeden znany mi "super ogr" z ZT SO, nie miał tyle chęci do pracy i serca do walki co ona. Niektórzy mówili, że pode mną chodziła lepiej niż pod kimkolwiek, w co nigdy nie wierzyłam. Ale faktem jest, że uwielbiałam na niej jeździc i miałyśmy pewien kontakt. Niestety moje stare siodło wszechstronne (na fotach), kładło się na klaczce na tylni łek, usadzając mnie bardzo fotelowo. Niewygodna dla nas masakra, fatalna w efektach pod kątem ujeżdzenia, którą zbyt późno i nieststy sama odkryłam (-wtedy jeszcze nie przygladano się tak dopasowaniu siodeł i ich wpływie na dosiad i jazdę).
*
Draka siwa, nn
Przez jakis czas, także mój przydziałowy koń w sekcji ujeżdzeniowej.
Przez jakis czas, także mój przydziałowy koń w sekcji ujeżdzeniowej.
Zawody wyjazdowe ujeźdzeniowe Wrzesina.
N atej fotce, klacz akurat potwornie ciągnęla ( a miała parę !), po tym jak wystraszyła się trzepoczącego na wietrze namiotu. Siodło też do kitu- źle usadzało.
Przed startem i po starcie :)
******************
Gałkowo, Mazury.
Jedno z nielicznych zachowanych moich zdjęc z kursu instruktorskiegio (stacjonarny).
Więcej fot chyba nie znajdę, ponieważ przepadły.
Konie jeździło sie hurtowo. Ja zgłosiłam się na ochotnika do ledwie zajeżdzonej, mega upartej, dominującej, zrzucającej jeźdzca i rozpuszczonej kucowatej klaczy "Bułeczka" (nieco w typie Dixie, tez gniada). Cięzko było wejśc do niej do boksu, bo kopała i gryzła złośliwie. Pogadałyśmy sobie. Wybiłyśmy górne dechy w ogrodzeniu. Po trzech tygodniach skakałam na niej, jeździłam w tereny, a na placu solo lub układ w dużej kawalkadzie i ostatecznie zdałam na niej kurs instruktorski. Klaczucha stała się miluchnym małym koniem rzacym na mój widok.
Okolice Olsztyna. Dwie młode i zajeżdżone przeze mnie klaczki, połsiostry.
Zajeździłam je, niestety będąc oszukiwaną w oczy przez włascicielkę stajni, że klaczki juz chodziły pod jeźdzcem. W co w głebi watpiłam, obserwując zachowanie klaczek - czułam, że jedynie do lonzowania były przyzwyczajone. Ale zajeździłam je bardzo spokojnie, bez jakichkolwiek ekscesów. Po potwierdzeniu kłamstwa, rozstałam się ze pracodwaczynią. Pani ta puszczała tez grupy dzieciaczków w samotne tereny ( w tym jeden koń świeżo ujeżdzony), za moimi plecami, ale na "odpowiedzialnośc instruktora", czyli rzekomo moją !!! Niesmak współpracy z takimi ludzmi został.
*******
Elganowo, Mazury
Przecudne czasy Instruktorzenia na Mazurach. Widoki dla koniarzy: chyba najpiękniejsze na mazurach i jedne z najwspanialszych w kraju. Uszy Orfika. Z lewej Oczeret
Foty starodawnym telefonem
Orfeusz wlkp.
Stylowy, drewniany domek w którym mieszkałam :) I uwielbiany przeze mnie tarant Orfeusz. Orfik. W stu procentach niezawodny koń. W terenie długo się rozpędzał, a rozpędzony był niczym czołg i nawet pod górę wgalopowywał pierwszy. Wszystkie nieznane ścieżki był nasze. Prowadzenie zastępu i terenów na nim zawsze było udane. A i w razie potrzeb odłaczyć od stada się można było. Tylko krowy były dla niego straszne! Ale i z nimi sobie radziliśmy.
"Moje dzieciaczki "na Laosie i Oczerecie. Kuczę, tęskno mi do nich. Z czasem niektóre "moje" dzieciaki jeździły na oklep bez ogłowii i uczyły się skręcać, a nawet zatrzymywać konie od samego dosiadu (wg metod S.Swift). Obserwowanie ich radości z jazd i bycia z końmi i pokonywanie własnych ograniczeń - bezcenne.
A tereny były nasze.
Rajdzikiem na prośbę, pod domek jednej z moich podopiecznych amazonek, z miłą przerwą dla koni.
Na Orfiku (fot po lewej) samotnie jeździłam do wioski po zakupy. Ludzie miejscowi przyzwyczaili się do konia "zaparkowanego" pod sklepem. Turyści robili zdjęcia i ciekawe miny :)
Laos xxoo
Mały, szlachetny, łękowaty, dość dobrze ujeżdzony i z charakterem. Ale grzeczny.
Gaudi xx, Oczeret wlkp , Laos xxoo, Orfeusz wlkp - Elganowo
Moje ulubione chłopaki do pracy.
Jedyną dziewczynką w stajni była wtedy moja Poświata.
Zdjęcia z pierwszej jazdy na padoku na Poświatce, bez ląży itp.
A to jedno z nielicznych fot ze stajni dresażowej SKJ Golden Dream w woj. łódzkim, gdzie pracowałam przede wszystkim jako lążujaca młode i dresażowe konie. Foty z moimi stajennymi pupilami chyba umarły wraz z telefonem. Ale mam choć poniższą fotę
Replay sp ( Gran/Corde hol - Renata/ Talent sp z lini Szczecina), siwy wałach, 2003
Znany kiedys z fot czesto pojawiajacych się na jednym z końskich for. Został zakupiony wtedy przez jedną z dziewczyn z naszej stajni, przesympatyczną Marcelinę, którą oczarował na wskroś.
Przyjechał dośc wychudzony, poobijany, z paskudnie słabym umieśnieniem grzbietu i zdecydowanie atakujący człowieka, bardzo złośliwie, niebezpiecznie i rozmyślnie. A że to wyjątkowo olbrzymi koń, to robił wrażenie. Atakował nawet w korytażu stajennym wyginając sie jak jaszczur, aby dosięgnąć noga, zębem, albo choćby uderzyć ogonem... Podobno nie można było go lążowac z batem, bo na uniesienie bata stawał dęba i atakował ( poprzednia amazonka nauczyła go sztuczki do zdjęć...dającej opłakane rezultaty).
Pierwsze wyprowadzania na lążę robiłam na dwa uwiązy z pomocnikiem. Na ląży ataki przodem, tyłem, bokiem, zebami, taranowanie - mityczna walka z prawdziwym tygrysem w końskiej skórze. Kolejne wyprowadzania skończyło się taranowaniem mnie w dzwiach stajni naskokiem w górę i uderzeniem łopatką i klatą we mnie dociskając mnie do futryny. Aleśmy wtedy pogadali !!!
Na szczęscie miałam wtedy spore doświadczenie zarówno w naturalu ( moja wtedy zatrzymywała sie na sygnały ciała w freestyle) i w klasycznych metodach pracy. A i miałam tez wtedy 2 chłopaki, które czasem potrafiły mi się na wypięciu celowo na plecy wywalać i nauczyłam sobie z tytm radzić. Po ledwie kilku dniach moich rozmów z nim na ląży, Replay chodził na ląży z batem, bez atakowania ( nie liczę małych pogróżek zębami, tupania i machania ogonem) wyprowadzany przez bez pomocnika. A nawet zakłusowywał czy zagalopowywał na same sygnały mego ciała. Własicielka konia jeszcze niedawno ponownie dziękowała mi za pracę jaką z nim wykonałam wytedy.
To diabelnie inteligentny koń, który nogi zawijał nad uszy i ma dziś piękne osiagnięcia w dresażu np. był na ME Jun i M.J. w Arezzo, we Woszech.
http://dressage.pl/marcelina-wojsz/
http://www.bazakoni.pl/gran-corde-gloriabidgloriabid
https://www.youtube.com/watch?v=NylLwfv5-_k
***
Są to tylko niektóre moje końskie foty- jak znajdę kolejne albumy, może jeszcze zrobię kolejny post.
*
Chodziło mi tez po głowie, aby wstawić foty innych koni z zakamarków mego kompa, najcześciej z stajni gdzie była moja klaczka.
*
Nade mną wisi tez chęć napisania kilku słów o Little Texas Breyer i postaram się w tym tygodniu to zrobić.
*
A jak sie komuś nudzi, to zapraszam Was do odwiedzin mego zdecydowanie mniej końskiego, a bardziej lifestylowego bloga - Świat Dorotheah
http://swiat-dh.blogspot.com/
Tak na prawdę potrzeba pisania tego typu postów urodziła się własnie dzięki temu blogowi i na lipcowym spotkaniu Kolekcjonerów w Koszalinie. Jest bardzo wiele tematów, które totalnie nie pasują do tego bloga, a są bardzo istotne w kreowaniu mego Świata, pasji, twórczości, otoczenia, sposobu myślenia, a w konsekwencji nawet kolekcji. I przede wszystkim w Świadomym kreowaniu siebie. Więc może kogoś z Was zaciekawi. Zapraszam ->
Pozdrawiam !!!
Pozdrawiam !!!
Jejku tak się zaczytałam , że aż trudno było mi się od tego oderwać.
OdpowiedzUsuńTwoja historia jest na prawdę fajna. Zazdroszczę tylu chwil spędzonych z końmi. ten post zmienił moje myślenie o tobie o 180 stopni. Uważam cię za świetną amazonkę. Po tym co przeczytałam uważam , że masz talent do pracy z końmi. Piękne fotki i opisy do nich. Aż miło się czyta jak fajnie spędzałaś czas. Poświata jest naprawdę ładnym koniem. Masz tak duże doświadczenie pracowałaś z tak wieloma końmi po prostu wow. Mam nadzieję , że taki długi komentarz ci nie przeszkadza. Doroteah to był świetny post Pozdrawiam !!!
Akurat jesli chodzi o jeździectwo- nigdy wybitna nie byłam, z kilku powodów. Dlatego ostatnimi laty postawiłam na pracę z ziemi na uwiązach, ląży, fresstyle. Naturalnie + klasycznie- budowanie mięsni, głowy konia, kontaktu z człekiem i mojego wyrazistego jezyka ciała, konsekwencji. W jeździectwie napotkałam na problemy:
Usuń-jako kilkuanstulatka miałam przecięcięte scięgno achillesa i poważną operację całej stopy, unieuchomienie nogi do uda, na kilka miesięcy. Uczyłam się chodzić na nowo. Miałam zwolnienie z WF, gorzej skakałam, biegałam. Kolano i stopa sztywne, bolały od strzemienia.
- doszła pogłębiona lordoza lędzwiowa i zwiazane z nią inne ustawienie osi miednicy- co poważnie przekładało się na nie efektywny dosiad.
- brak instruktora który umiał by rozszyfrować problemy mego ciała / dosiadu. Łatwo jest trenować kogoś kto wyglada jakby się urodził w siodle. Wtedy w stajniach gdzie byłam, nikt nie zastanawiał się jak pomóc jeźdzcom z gorszymi predyspozycjami jeździeckimi, a wielkimi chęciami
- brak stałych treningów/stałego konia do 22 roku życia, kiedy kupiłam Poświatę.
- w 95% złe/nieodpowiednie dla mnie siodła, utrudniające dosiad.
- brak pewności siebie jako wypadkowej z powyższych ograniczeń.
Jak więcej jeździłam- jakoś to było, nawet na zaody wypady były, instruktora zrobiłam, pracowałam, uczyłam itp.
Ale dopiero gdy kupiłam Poświatkę i ujeździłam ją, zaczełam jeździć na większym luzie, eksperymentować z ułożeniem mego ciała, kręgosłua, miednicy, ud, zmieniałam siodła, znalazłam potrzebną wiedzę w temacie, dokształciłam się i okazało sie, że też mogę fajnie i efektywnie siedzieć !!! A do tego miałam wyjątkowe wyniki np. w frestyle i wybitną więz z czarną! Uwierzyłam nieco w siebie na tym polu. Uczyłam innych jazdy. A potem była pogoń za ułożeniem sobie życia, pracami, zarobkami, rodzina, wyjazd do Wloch- co znowu nie dawało możliwości systematycznych treningów. Ale to jeszcze nie koniec. Mam parę pomysłów na przyszłość.
Ale teraz już mam cudowne wspomnienia :D Przede wszystkim konie, które siedzą mi w sercu do dziś !!!
Cieszę się, że post tak bardzo się Tobie Bianka spodobał!!!
Pozdrawiam !
Dorcia !!!
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie komentuje ale co mi tam x)
Świetny post - bardzo ciekawie opowiadasz o koniach - zawsze lubiłem czytać o twoich przeżyciach z Poświatą - a tu okazuje się że nie tylko ona widnieje w twoim życiu jako koń przełomowy.
Fajnie że otworzyłaś 2go bloga - też z chęcią poczytam !
Trzymaj się cieplutko
Pozdrawiam
DP.
Fajnie było poczytać, przypomniały mi się moje dawne lata z końmi. Wprawdzie nie miałam tak bogatego doświadczenia i wykształcenia ale podobne podejście do koni. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńFajne klimatyczne zdjęcia pokazujące kawał historii. Bardzo miło się je ogląda i dobrze się czyta, widać, że świetnie dogadujesz się z końmi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Widać, że przez całe życie z końmi łączy Cię naprawdę wiele, że spędziłaś z nimi kawał czasu i nabrałaś tyle wiedzy i doświadczenia.
OdpowiedzUsuńTyle zapoznanych końskich oblicz,uczuć i wspomnień... Ja dopiero trzy lata mam dobry kontakt z końmi, a były one dla mnie tak bardzo bogate w nową wiedzę i doświadczenia..
Życzę Ci jeszcze więcej wspaniałych koni spotkanych po drodze i jeszcze głębszej więzi z Poświatą :)
Pozdrawiam!