6.12.2016

Witajcie kochani ! Czas przebudzenia. Post bardzo osobisty.


Musiałam zrobić sobie przerwę od publikowania, od wszystkiego. Czasem trzeba przemyśleć sobie wszystko, choćby ceną za to było pozorne zrobienie kroku wstecz. Pozorne, ponieważ bywa, że ten jeden krok wstecz, pomaga poprawić kurs w życiu i zmienia wszystko. Tak u mnie właśnie się stało.

Tym postem Wam pokażę moją prawdziwą - zazwyczaj skrywaną twarz. Skrywaną z obaw przed atakami, niezrozumieniem. Dziś wychodzę poza moja strefę komfortu - stawiam czoła temu, bo akceptuję siebie i nie rani już mnie to, że ktoś ma inne zdanie.  

Oto przesłanie nowej, ale starej mnie. "Starej", bo jako "dziecko indygo" i numerologiczna dziewiątka, podobnie myślałam od wczesnego dzieciństwa, co za grosz nie pasowało do mego ówczesnego wieku i do wielu rzeczy jakich później się uczyłam...

Czytaj dalej... 

Od pewnego czasu nawiedzały mnie  przeczucia i pytania w stylu "czemu służysz". 
-Bo pamiętajcie, że zawsze robiąc cokolwiek w życiu, choćby pisząc bloga czemuś tam większemu  jednocześnie chcąc czy nie służymy. Gdy to co robisz jest widoczne jakiejś grupie widzów- zaczynasz prawdopodobnie mieć pewien wpływ na ich sposób myślenia i życie. Tu powinna zrodzić się odpowiedzialność za to. 

Czułam pewną dysharmonię, ale nie wiedziałam w czym tkwi problem. Znikając "w ciszę" udało mi się odnaleźć co mnie gryzło. Widać musiałam do tego dojść sama. Otóż.

Od kiedy piszę tego bloga, udzielam się na forach oprócz pokazywania samej pasji, wpadłam w poważną pułapkę konkretnego postrzegania Świata i nieświadomego przekazywania tego dalej.
Dla niektórych pojawi się wiele oczywistości, ale rozwijam tematy, bo zaglądają tu tez młodsi. 


Nad konsumpcjonizm a kolekcjonerstwo. 

Pułapka zarzucona na nas przez "władze" świata na fundamencie z egoizmu, pazernie czekające na nasze/naszych bliskich pieniądze. Czyli papierki zdobyte za poświęcony na ich zarabianie czas. Czas, który zamiast spędzać z bliskimi spędzamy w pracy, jak niewolnicy własnych "potrzeb",  koncentrując się na wiecznym pożądaniu zakupu kolejnej rzeczy. A po zakupie, szczypta radości i... znowu pogoń za kolejną "potrzebną" rzeczą. Po latach w tym niekończącym się procederze, mamy domy i garaże pełne drogich "zabawek", a co raz chłodniejsze, czy nawet zerwane relacje z bliskimi, dla których już nie mamy zbyt wiele czasu. Dzieciaki karmione poprzez media kulturą posiadania i reklamami co raz więcej chcą od rodziców, którzy starają się im to dać - w zamian spędzają razem co raz mniej czasu, by po latach usłyszeć "bo ty za mało czasu mi poświęcałeś, zbyt mało bawiłeś się ze mną".  Zamiast zdrowej pewności siebie poprzez  "być" - budujemy sobie ego dzięki "mieć".


 I złote klatki posiadania. A świat nam wmawia, że sukcesem jest mieć... więcej ( szczególnie niż Kowalski). Gdy nie chcesz osiągać takich sukcesów- inni nieświadomi matraixa w jakim żyją okrzykną Cię aspołecznym, wariatem, psycholem, nieudacznikiem. I straszą cię tym co sami mają w głowach. Więc zaczynasz gonić za tym co inni, za pożądaniami nazywanymi "marzeniami" i "sukcesami". Odnajdujesz biblioteki książek biznesowych do przeczytania, adresy uczelni "pokazujących jak odnosić sukcesu" w takim świecie i kursów "doganiania marzeń", "guru" do poznania. Głowa pęka od wiedzy, teczka od dyplomów, dom od co raz droższych zabawek, a Ty nie masz już czasu na nic nawet, masz chaos w sercu i gdzieś tam w środku czujesz, że coś tu jest nie tak. Bo juz nie pamiętasz zapachu ziemi.

Co raz więcej modeli, które radośnie pokazuję innym. Jest fun! Ale za tym niechcący  buduje się u widza poczucie "braku". I wszyscy chcą wciąż oglądać nowe, żyjąc w tej sekundzie brakiem czegoś zamiast radością posiadania - choćby zaledwie trzech, ale ukochanych Schleichów.
 Nie wytykam tu palcem nikogo- nie tędy droga!
Sporej publicznej odwagi, wymaga ode mnie  przyznanie się, że niczym osioł, wpadłam w tę pułapkę. Oczywiście jestem szczęśliwa ze swej kolekcji, cieszę się nią. Nie chodzi tu o przestanie robienie tego co się kocha, nagłe wyprzedawanie wszystkiego! Ale o kontrolowanie tego, by nie stać się niewolnikiem systemu, przekazując innym takie "niewolnictwo", istotnie wpływające na decyzje o zakupach kolejnego/ droższego/ najnowszego/ prestiżowego modelu. 

To własnie kwestia posiadania "prestiżowych" modeli, niezdrowej "mody" na nie u nas od pewnego czasu, kreowanej przez niektórych ( pewnie-nieświadomych pułapki w jakiej są) i przebijania się ich posiadaniem, a dalej (nieświadomego) kreowania tego niezdrowego"chciejstwa" skądinąd cudownych często przecież modeli zaczęła mi uzmysławiać, gdzie jest problem. Problem, który utrudnia, cieszenie się swoim stadkiem, szczególnie tym najmłodszym z pierwszysmi"trzema Schelichami". To przekazuje to między wierszami "poczucie wiecznej potrzeby i braku czegoś tam". Narzuca mimowolnie potrzebę zdobywania akceptacji w środowisku dzięki posiadaniu. To niekomu nie daje prawdziwego i trwałego szczęścia.

Patrząc głębiej:

Czemu tak na prawdę nieświadomie służę, a w sumie służyłam? 

Budowanie majątku, także w ukrytych formach, np. kolekcji czegokolwiek ( - kolekcja kilkuset modeli koni to wydatek kilkunastu tysięcy złotych) w najgłębszej warstwie jest związane z brakiem poczucia bezpieczeństwa, ze strachem, czyli tak na prawdę przeciwiestwem miłości.  Przez to ludzie latami starają się zbudować co raz więcej otaczających ich na zewnątrz warstw "majątku" dającym ułudę kontroli i bezpieczeństwa. I nigdy nie ma dosyć w tym temacie. A wystarczy byle jakie zdarzenie i domek z kart się sypie, a prawda wychodzi. Wtedy boli. 
Buduj w sobie przeciwieństwo - poczucie bezpieczeństwa, miłości do wszechświata, do natury!


Budowanie ego, przez posiadanie, dyplomy, uznanie w oczach innych, a często nawet poprzez książkową "wiedzę", to zasłona dla braku zdrowej pewności siebie. Ego to zasłona za którą czai się strach, poczucie bycia mniej wartościowym. W takiej sytuacji pojawia się potrzeba wiecznego doładowywania ego, szczególnie w oczach innych. Szukanie pochwał, pochlebstw, tak powstają kluby wzajemnej adoracji. A ego staje się co raz bardziej głodne, waleczne.  Świat wmawia nam że do szczęścia musimy być "kimś szczególnym".
Możesz być "nikim szczególnym" w oczach innych i mieć zdrową pewność siebie- a przez to miłość i radość w sobie. Nie musisz być nikim nadzwyczajnym, a jednak potrzebnym na Świecie- tylko o tym być może nie wiesz.  Ty przecież już jesteś kimś bardzo szczególnym i nie ważne kto to zauważy. Uwolnij się  !


Złość, agresja, frustracja, zazdrość etc.- z jakiegokolwiek powodu powinny być wytropione u samego źródła- strachu. Bo jeśli są, choćby głęboko skryte -zawsze uderzają z powrotem do właściciela i sabotują jego wyniki. Bardzo trudny i głęboki proces szukania. jest wart wszystkiego.  Antidotum jest miłość i jej owoce.
Odkopałam źródła swojej złości, autoagresji. Proces polegający głównie na radykalnym ...przebaczeniu mojemu "przemocowemu oprawcy" i zrozumieniu nauki przebaczania i miłości.   


Podążanie bezkrytycznie za tłumem, za "autorytetami" - czy to akademicy nauczyciele, czy sławy, kreatorzy mody, guru religijni, albo choćby blogerzy ;)  - jest skutkiem małej pewności siebie i nie słuchania głosu własnego serca. Bo i głos serca, duszy ciężko usłyszeć w całym tym zgiełku, sztucznym świecie "lajków", wewnątrz ciasnego umysłowego systemu startowego wgranego nam na nasze "twarde dyski" przez najczęściej niezbyt świadome sytuacji otoczenie. 
Każdego dnia ucz się samodzielnie analizować , myśleć kreatywnie. A nawet patrzeć głębiej, tam gdzie inni nie zaglądają,  o ile to wywołuje u Ciebie pozytywne uczucia i przyciąga serce. Patrząc nie oczami, które dają się zwieść, ale sercem.



***********************
Dalej idąc. 
Tekst dla bardziej otwartych i odważnych pod kkątem stylu myśłenia.
(Komu się nie podoba to co tu napiszę- proszę zamknąć bloga i po sprawie :) )

Na naszą zdolność kreatywnego myślenia wpływają:  zatrute środowisko pełne zanieczyszczeń i ciężkich metali, oraz jedzenie pełne chemii. One utrudniają działanie kreatywnej prawej półkuli mózgu i upośledzają funkcjonowanie szyszynki - malutkiej, a wybitnie ważnej części mózgu gdzie "mieszka" dusza. Fluor powszechnie zawarty w pastach do zębów i przy procesie szkolnego "fluorowania" -  zwapnia szyszynkę niemal całkowicie uniemożliwiając jej działanie.  Rtęć zawarta w szczepionkach, którymi dziś się szprycuje rzesze dzieci- odkłada się w mózgu -utrudniając kreatywne myślenie, wręcz ogłupiając i znowu upośledzając funkcjonowanie szyszynki.
 Lista chemiczna działających na funkcjonowanie mózgów populacji ludzkiej jest bardzo długa w necie roi się od opisów. 
 Do tego dochodzi manipulowanie polityką, faktami historycznymi, manipulowanie całym systemem edukacji, upublicznianiem lub chowaniem wielu badań naukowych, finansowane przez władze niemoralne eksperymenty naukowe z klonowaniem ludzi i tworzenie zwierzęto-ludzi ( pozbawionych jakichkolwiek praw), fałszowaniem tekstów ksiąg Świętych ( fałszowanie ksiąg Biblii czy Koranu, np. do ok 400 roku n.e. były w Biblii słowa Jezusa o reinkarnacji, do dziś zostały w Biblii gdzieniegdzie słowa mówiące o drodze duszy), by łatwiej było manipulować "bogobojnym" tłumem. I militarne metody kontroi umysłw*, wywoływania kataklizmów, bomb biologicznych, czy powszechnie już pokazywanym nietycznym funkcjonowaniem biznesu medycznego - kreowania i podtrzymywania latami  chorób (np. raka można wyleczyć już 300-ma substancjami, ale biznes czerpie z klasycznego "leczenia" i podtrzymywania choroby miliardowe zyski, wiec hamuje on badania i przepływ wiedzy,  a nawet w USA możliwość pracy lekarzy potrafiących wyleczenie raka), czy narzucanie co raz mocniejszej państwowej kontroli, tworzenie państw policyjnych i polityka bankowa z   FED na czele.  Istne robienie w balona. 


To tylko część tematów, o jakich można znaleźć masę info, filmików, analiz, dokumentów, badań w sieci. To pokazuje nam, że wygodne dla rządzących jest byśmy co raz mniej kreatywnie myśleli, a jedynie byśmy "myśleli, że myślimy"racjonalną półkulą, podążali za resztą i w owczym pędzie, niewolniczo pracowali, nie widząc machiny w jakiej jesteśmy,  po to by kupić rzeczy, z których większości tak na prawdę i tak nie potrzebujemy. co odziera nas z pewności siebie, bliższego kontaktu z własnym sercem, duszą, sumieniem, byśmy żyli w egoizmie, strachu i braku poczucia miłości i wsparcia bliskich- z którymi tak łatwo tu tracić kontakt. To ostatecznie odbiera nam poczucie panowania nad własnym życiem, a rzuca nas w manipulacje władzy. 

Co raz bardziej rozumiem  jak tak kontrolowany Świat wpływa także poprzez zmiany mentalne u ludzi na to jak często traktują swoje konie i zwierzęta. 
I jeszcze bardziej kocham naturalsową filozofię bycia z końmi :)


Ważne w tym wszystkim, a trudne do zrozumienia jest to, że zgłębiając wiedzę z tych tematów- łatwo dać się jeszcze bardziej opanować wewnętrznemu strachowi, tym samym pozwalając się kontrolować całkowicie, na co uczulam! Strach, negatywne emocje zasilają negatywne emocje tej machiny. Opór zwiększa opór. Walka -prowadzi do wojny, zniszczenia i przemocy. Jedyny skuteczny sposób na wygranie jest... rozwijanie w sobie miłości i pokazywanie tej miłości innym. Tak. Brzmi dziwnie, wiem, ale przeszłam tak wielką lekcję miłości, że wiem, że to ma sens.

Miłość w otaczającym nas świecie i w mediach też pokazuje się wypaczoną. Byśmy myśleli, że nam jest ktoś inny potrzebny do tego byśmy czuli "miłość". I szli przez świat jak dwoje kulawych podtrzymujących się by nie upaść.  To nie prawda. Miłość musimy rozwijać w swoich sercach, miłość musimy czuć wewnątrz! Esencja życia. Przyjemnie jest, gdy ktoś obdarza nas miłością, którą można odwzajemnić, owszem.  Ale problem jest w tym, że po pierwsze uzależniamy nasze wewnętrzne samopoczucie od osób, czy czynników zewnętrznych narażając się tym na wahania emocji i możliwość stania się "ofiarą", czy "władczym panem sytuacji", a po drugie  wielkość naszej miłości jest ograniczona wielkością miłości do samego siebie! 
Więc pierwszym krokiem powinno być zbudowanie siebie i budowanie miłości we własnym sercu. Przy takim fundamencie i odpowiednio dostrojonym magnesie w sercu i odrobinie szczęścia,  można czasem spotkać kogoś wspaniałego, by móc obdarowywać go miłością. Wolną od egoistycznych oczekiwań, potrzeb, upychania na siłę żywej istoty w nasze szufladki myślowe.  


Pomaga tu szukanie źródła miłości, natury, budowanie zrozumienia wszechświata i wszystko to co ułatwia odnowić kontakt z Własnym sercem, duchem a dalej ze wszechświatem. 

Tak to widzę dzisiaj. Tu jest moja prawda.
Moją prawdą jest też poczucie odpowiedzialności, za to jak to, co piszę, bo prawdopodobnie w jakiś tam sposób to wpływa na Ciebie. - Jeśli budowanie kiedykolwiek tego bloga miało mieć jakikolwiek głębszy sens- to jest on właśnie w tym poście. Jeśli Twoje poznanie w wirtualnej przestrzenie z Dorotheah miało mieć sens - niech ma znaczenie ten przekaz.

 Jest on moim podarunkiem dla Ciebie, bo własnie narażam się na wyzwiska od czubków u osób mających w sobie dużo autoagresji. 
Proszę byś uważał czym, kim się otaczasz, o czyją uwagę zabiegasz - jakim wartościom te osoby służą,  jakie jedzenie spożywasz, jak dbasz o ziemie, zwierzaki, abyś uczył się patrzeć w głąb serca ludzi i w głąb siebie, byś budował trwały kontakt z własnym wnętrzem i uczył się podążać w życiu za tym za czym wyrywa się Twoje serce. Byś uczył się mówić "nie" i iść pod prąd, gdy czujesz, że robisz dobrze, abyś  analizował wszystko samemu, nie dowierzał wszystkiemu co widzisz i czytasz (- nawet mi), kreował siebie w miłości i przede wszystkim budował tę miłość w swoim sercu!


Wiedzy na ten temat jest masa- od kiedy napisałam ostatni post wciąż studiuję nowe materiały, książki, video. Wiedza z zakresu rozwoju duchowego (nie myląc tematu z religią) i innym spojrzeniem na rzeczywistość, które pomogły mi ostatecznie oczyścić serce z wewnętrznych konfliktów,  poprzez swoje szkolenie, zaszczepił we mnie utalentowany przedsiębiorąca z wielkimi sukcesami, aktualnie ruszający na rynek globalny. 
Oto ja , na dole. Mi nawet wypadały kwadraciki. Ale patrzę na lepszych. 

Bo się okazuje że życie w prawdzie swego serca, może iść w parze z sukcesami w matrixie. A największym sukcesem jest "być" a nie "mieć". 


Czuję, że prawdziwy artyzm, tak ważny dla każdego artysty, czy autentycznego miłośnika piękna jest właśnie po tej stronie. A nie "w graniu" pod kasę i publikę matrixa.


***
Od lat walczyłam z brakiem pewności siebie. Od lat szłam pod prąd- za co oberwało mi się nie raz, szczególnie od rodziny odnajdującej się w matrixie i "przymuszającej" mnie do działania w tym systemie. W szkole też często obrywałam za niepokorne, twórcze myślenie. Nauczyłam się trzymać jęzorek za zębami i robić swoje. Od lat więc ukrywałam to co mam w głębi serca. Moja szyszynka chyba jest nieźle zwapniona, a organizm nadaje się do odtruwania z nagromadzonej chemii. Tkwiłam w tym systemie  i podążałam za "marzenio- chciejstwami stając się -sama nie wiem kiedy- ich niewolnikiem. Pracowałam co raz ciężej, by mieć co raz więcej, by finalnie czuć co raz mniej szczęścia.  Uwierzyłam w to, że miłość drugiej osoby mnie uszczęśliwi - a przez to przeszłam przez kilka związków pochłaniających czas i energię, ukazujących zdradę, a nawet destrukcyjny związek przemocowy. Doszło po tym do zbudowania nienawiści i dalej do ukrytej w głebi autoagresji - która zawsze uderzała ponownie we mnie. Klasyczne nauki religijne nie pomagały mi zrozumieć sytuacji, wzmagały absurdalne w tej sytuacji poczucie winy. A otaczających mnie ludzi namawiały do kopania leżącej- bo skoro ją to spotkało "to znaczy, że jest winna".  Według doktryny kościoła-(takiej jaką mi  wpojono), jakbym była niewinna - to by coś takiego mi się nie przytrafiło? Nonsens i kłamstwo ideologiczne ukryte za religią. Cóż w końcu od 2000 lat to było doskonałe narzędzie władzy.
(wybacz, jeśli Cię dotknęły moje słowa_ nie wszystko jest złe!!! Chodzi tylko o dostrzeżenie, że za tym stoją niedoskonali ludzie, którzy między coś pięknego, potrafili wsadzić "swoje trzy grosze")

 Idąc dalej w wiedzy, odkryłam, że w mej podświadomości miałam zapisany od dzieciństwa, przez domowe sytuacje, strach przed odrzuceniem, a przez to wewnętrzny brak akceptacji i miłości. Przemocowy partner miał to pokazać mi tak zwaną "twarda lekcją", by dać szansę przepracować kod ofiary i móc umożliwić rozwój ducha poprzez przebaczenie i miłość. 


Dlaczego jedni mają lekko a inni dostają tak twarde lekcje? Czasem dlatego, że lżejsze lekcje nie pomagają. A często jest tak, że doświadczona tak zwana "stara dusza" sama bierze na siebie większe zadanie do przepracowania schodząc tutaj, o czym później nie pamięta. To do mnie przemawia po stokroć. Tym bardziej, że mam starą duszę (dziewiątka). Od dziecka czułam się w środku staruchą, zbyt mądrą na pieluchy i plucie w śliniaczki. Już w żłobku, nudząc się okropnie w tamtym  towarzystwie, wywalczyłam u mamy potwornym buntem zapisanie mnie szybciej do przedszkola - gdzie było ciekawiej.  Dziś mam ochotę machnąć sobie włosy na siwy :)

I teraz czuję, że w życiu wygrałam wszystko, mam wszystko i jestem wszystkim tym czym mam być w obecnej chwili. Kompletna ja, szczęśliwa, pełna miłości do piękna Świata :)


Oczywiście mam plan zmienić, zrobić niektóre rzeczy- ale na spokojnie i przy radości w sercu.


* specjalnie pisze z błędami, wyszukiwarki władcze podobno przeszukują hasłami i potrafią kontrolować teksty, strony.

Pozdrawiam subtelnie inaczej :)

15 komentarzy:

  1. Post naprawdę daje do myślenia! Ostatnio coraz bardziej cieszę się z małego stadka (zajmuje 1/3 parapetu, więc nie mam pojęcia co będzie za rok :) ). Po przeczytaniu zmniejszyło się moje ego i naprawdę... to daje do myślenia! Myślę, że po przeczytaniu tego posta część ludzi (w tym także ja) stanie się lepszym człowiekiem. Ta polityka mnie powoli zaczyna przerażać naprawdę. Zawsze się spieszymy i przestajemy zauważać piękno otaczającego nas świata. Tak, wiem. Komentarz się kupy nie trzyma, więc jeszcze się zapytam. Zdjęcia z pixabay.com?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam,że dopiero Wam odpisuję- miałam masę pracy, a w poniedziałek wyjeżdżamy na kilka tygodni do Włoch, więc doszły mi przygotowania.

      ZuZu Horse.
      Prawda jest taka, że nie każdy jest "gotowy" na ogarnięcie tematu tego postu, więc mimo olbrzymiej oglądalności post ma bardzo mało komentarzy. Byłam na to gotowa.I dla mnie sukcesem jest, że pojawiły się jakieś perełki głębszych myśli na ten temat w choć w kilku z Was.
      Zawsze starałam się być z Wami szczera, dawać wiedzę na ile mogę. Czas nadszedł bym pomagała jeszcze bardziej, nieco inaczej. Rozbudzając w Was indywidualizm, twórczość, niezależne myślenie, otwartość oczu i umysłu, a ponad wszystko miłość. Bo ona jest podstawą absolutnie wszystkiego.
      Trzeba rozwijać w sobie miłość do świata, miłość do koni, miłość do siebie- musimy szukać jej wszędzie. Dopiero na takim fundamencie miłości w sobie -powinno się budować jakiekolwiek związki.
      Tak na Świecie jest wiele istot, jakie chcą w nas wzbudzić milionem działań - strach. Jedyny sposób walki jest dla przeciwwagi Świadome budowanie w nas samych miłości i zasilać nią Świat, otaczać nią tych którzy mają /czują ją jej, słabszych, zwierzaki, przyrodę.

      Komentarz jak najbardziej ma sens i jest spójny, daj na luz, to nie szkoła.
      Zdjęcia tak są z pixabay, zapomniałam dopisać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Post naprawdę daje do myślenia! Ostatnio coraz bardziej cieszę się z małego stadka (zajmuje 1/3 parapetu, więc nie mam pojęcia co będzie za rok :) ). Po przeczytaniu zmniejszyło się moje ego i naprawdę... to daje do myślenia! Myślę, że po przeczytaniu tego posta część ludzi (w tym także ja) stanie się lepszym człowiekiem. Ta polityka mnie powoli zaczyna przerażać naprawdę. Zawsze się spieszymy i przestajemy zauważać piękno otaczającego nas świata. Tak, wiem. Komentarz się kupy nie trzyma, więc jeszcze się zapytam. Zdjęcia z pixabay.com?

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tym poście..I tak nie wiem...
    Do czego zmierza świat?
    Jest tylu ludzi dla których tylko lajki się liczą. W szkole na przerwach z ponad połową korytarza się nie da słowa zamienić bo.. Zamiast spojrzeć na człowieka, porozmawiać-można do niego napisać na telefonie, dodać jakiś emotek kupy i happy. Na samym Facebooku znajdują tysiące zajęć. Ja go nie mam bo zwyczajnie nie jest mi potrzebny. Moja sprawa. Ale nie przyczepmy się do niej bo już robi coś inaczej! To się nie tyczy tylko tego. Doszło już nawet do naśmiewania się z o parę centymetrów dłuższch skarpetek!
    To była paranoja i cieszę się że to jest za mną. Czy jest lepiej? Teoretycznie tak, ale czy ja wiem. Życie klasowe odbywa się na ekranach pudełek..
    Co do religii się zgodzę (nie urażając wierzących rzecz jasna) kierowanie tłumem przez religię. Było jest i będzie - tylko od Was zależy czy Wy zostaniecie wykorzystani. Nie będę się rozwodzić nad moją sprawą wiary bądź jej braku, nie o to tu chodzi. Myślę że możliwym jest podążanie swoją religijną ścieżką bez podlegania innym.
    Być nie mieć. Trafne a w kolekcjonerstwie ważne bo nawet przy małej ilości można się zapomnieć. Gdy dochodzą modele droższe i prestiż to tym bardziej.
    Czy jesteśmy spełnieni? Często utrudniają nam to ludzie. W wielu względach. Mi rozwalano rok po roku psychikę. Wzięłam się w garść, żyję i czerpię radość z chwil. Jest lepiej. Żyłam z tym przekonaniem i jest lepiej..
    skłania post do refleksji.
    Pozdrawiam Srokata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do czego zmierza Świat? Do tego do czego go doprowadzimy. Przy czym miłość ma dużo większą siłę niż strach - dlatego procentowo mniejsza liczba osób żyjących i jakby praktykujących miłość wystarczy, by równoważyć zło. A najwspanialej musi być stawanie się jedną z osób kochających. Tak ekstremalnie. ( i jeszcze raz naciskam,że fundament to miłość do siebie, swego życia, dopiero dalej budowanie związków - by były zdrowe i mądre).
      Współczucia dla was, że macie szkoły pełne dzieciaków, które tak na prawdę są często bardzo daleko miłości. Są jakby ofiarami systemu. A dla Was to jest tak na prawdę bardzo ważna Życiowa nauka- widocznie musicie, jak ja kiedyś, uczyć się własnie dzięki temu niezależności myślenia i indywidualizmu. Łatwo w tym o Wasz bunt- ze z frustracji na brak poczucia zrozumienia , akceptacji, przynależności do grupy. Ale błagam spójrzcie, że to płotek jaki musicie pokonać- ucząc się akceptacji siebie, miłości do siebie niezależnie co inni o Was mówią. Bez wojen z nimi - oni nie wiedzą w czym tkwią. Trzeba to zrozumieć, nauczyć się nie przyjmować tego i maniakalnie karmić miłością swoje serce. Sama tak robię (część od dawna, cześć od niedawna) i czuję jak buduję siebie i moje życie w miłości.
      Spełnienie - zawsze zależy od Ciebie. Nie szukaj barier z zewnątrz. To tylko małe płotki, które los chce byś nauczyła się pokonywać. Rozwalali Ci psychikę- zabrzmi brutalnie - ale to dla twego dobra. Bo jesteś silniejsza teraz, stalowa. Ale idź dalej i rozwijaj siebie i miłość, ucz się rozumieć, że ludzie żyjący obok najczęściej sami są poza miłością i potrzebują pomocy tych, którzy im pokażą coś innego.
      Srokata trzymam kciuki. Wiedziałam, że na ten blog zagląda sporo osób z pięknie rozwijającym się indywidualizmem, osobowościami - po tych komentarzach wiem, że przeczucia były prawdziwe !

      Usuń
  4. Ale zwalający z nóg wpis, wow. Nie spodziewałam się tak głębokiego spojrzenia na blogu o figurkach koni. Powiadasz, że jesteś starą duszą? To witaj w klubie, bo ja też jestem. Tak starą, że nie chce mi się już żyć na tej planecie. Ponoć miałam do tej pory tylko 6 wcieleń ziemskich, cała reszta na innych planetach lub w światach eterycznych. Bynajmniej jednak wibracja numerologiczna nie świadczy zawsze o wielu duszy ani o jej mocach. Znam bardzo dobrego uzdrowiciela z otwartym trzecim okiem o pozaziemskim pochodzeniu, który jest trójką numerologiczną.

    Ten konsupmcjonizm to istotnie problem, tak samo jak szczepionki, chemtrails, zanieczyszczona żywność, manipulowanie pogodą i cała inżynieria społeczna mająca wypaczyć rodzaj ludzki najbardziej, jak tylko się da. Do tego całego kotła dorzuciłabym jeszcze wpływy niskich bytów astralnych, które można nazwać obciążeniami (w cięższych przypadkach opętaniami), a które są powszechne. W filmach zazwyczaj pokazane są efektowne opętania i efektowne egzorcyzmy, a prawda wygląda nieco inaczej - ekspedientka w sklepie, która odburknie do klienta, albo brzydko się zachowa - jest obciążona. Histeryzujące, niegrzeczne, egoistyczne dziecko - najpewniej złapało coś, co trzeba wyczyścić (czasami za sprawą rodziców). Czarujący biznesmen, kierownik firmy, który osiąga sukces za sukcesem, ale nie posiada empatii i niszczy ludzi wokół siebie - ma pomocników z ciemnej strony, których prawie na pewno sam sobie zaprosił.

    Polecam ogromnie ten blog i tą podstronę: https://swiatducha.wordpress.com/obciazenia-duchowe/

    To niewiarygodne, jak ludzkość jest robiona w konia i dojona z energii, nie posiadając, poza świadomością i podnoszeniem wibracji, narzędzi do walki z tym całym gównem. Mogłabym jeszcze więcej rzeczy opowiedzieć, z własnego doświadczenia, ale nie chcę straszyć młodszych czytelników tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano życie zaskakuje. Ja też się nie spodziewałam, że kiedyś coś takiego napiszę.
      Ale dzięki blogowi i tak na prawdę dzięki Wam uczę się otwartości. A że od lat, z jakimiś tam przerwami stawiałam na rozwój osobisty, to być może post jest jakąś tam konsekwencją tego. Choć prawda jest też taka., że bez poruszającego mnie do cna pewnego szkolenia biznesowego jeszcze długo mogłabym się kręcić w okół swego ogonka. Więc mam mega wdzięczność za szkolenie i wielkiego człowieka, który mnie zwalił z nóg i sprawił,że zaczęłam kierować się głosu serca, odgrzebuję z popiołów duszę. Dzięki temu jestem szczęśliwa i zaczynam pracę z jeszcze bardziej podkręconymi wartościami. I teraz moja kolej przekazywać to dalej.

      Tak to niewiarygodne z tym robieniem ludzkości w konia. Choć mam co raz mocniejsze przeczucie, że gdyby nie to ludzie by się nie rozwijali, nie czuli tak mocno emocji, nie uczyli się nad nimi panować, rozumieć to. A emocje i dalej uczucia są istotą ludzkiego doświadczania, naszego pobytu na ziemi. Inaczej byli byśmy już u wrót nieba.

      Numerologiczna trójka chyba może być tak na prawdę zdegradowaną jedenastką, przerabiająca za to "zabawę" od nowa od dwójki, potem trójki itd. Na ile zakumałam - ale tu jeszcze mam za mało wiedzy.

      Z tym straszeniem to masz racje- długo się zastanawiałam czy o wszystkim pisać. Bo w końcu nie chcemy straszenia - a miłości. Napisałam, stało się. Z drugiej strony, może to pomoże otworzyć oczy co niektórym na to w czym jesteśmy, jak można działać. Dla koni - budujmy siebie, budujmy w sobie miłość. !

      Czarujący biznesmeni często są w współpracy ze złymi bytami, czy jakkolwiek to okreslimy. Ale są też biznesmeni i bizneswomen uczciwi i pełni miłości.
      Chętnie podrzucę link do szkolenia człowieka biznesu, który mnie obudził, a ma on w sobie masę dobra i miłości.

      Na tamtego bloga zajrzę, bo obkminiam w tempie ekspresowym tematykę.Dziękuję
      I mega dzięki za komentarz. :)

      Usuń
  5. Nic tylko wypuścić swoje konie na wolność, wyzbyć się wszystkiego, zacząć jeść roślinki (albo raczej to, co z nich spadnie żeby szlachetnej roślinki nie skrzywdzić), rozpalić ognisko i tańczyć wokół niego, zgodnie z naturą.
    Eh, chyba jednak Czuciowcy mają jakąś trzeźwość umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarz Jowita :)
    Oczywiście bez przesady, to nie niebo. Ale tez dużo można by było zmienić. I ja zmieniam co mogę. Każdy ma wybór w jakimś zakresie.
    A rozpalenie ogniska do tańców brzmi nieźle, a przy dobrym towarzystwie pisze się na to ! Mogłoby być superancko !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow!Wpis...porostu z takim przejęciem go czytałam,że porostu się później zdziwiłam sama sobie bo z reguły takie zadługie posty mnie męczą i nudzą.Daje do myślenia.
    PS Mam do pani ważną sprawę i prosiła bym o pani adres e-mail lub proszę do mnie napisać-inesmiszkon@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ines jestem w siódmym niebie, że udało mi się do kogokolwiek dotrzeć.

      Od kilku ostatnich lat po traumatycznych życiowych przejściach miałam bardzo zaciśnięte, wychłodzone serce, zniewolona duszę. Wegetowałam zamiast żyć, oddychać pełna piersią. Modele , pasja pomogły mi przetrwać ten czas- przez to mam tak wielki szacunek i wdzięczność do tematu.

      Meila do Ciebie już wysłałam.
      Pozdrawiam ciepło !

      Usuń
  8. Wszystko, co napisałaś jest takie prawdziwe i zgadzam się z tym, ale w niektórych momentach przemycasz coś związanego z magią (np. wibracje numerologiczne...), co powiem szczerze, trochę mnie odpycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ostatnio własnie numerologia pomogła zrozumieć moje najgłębsze pragnienia i predyspozycje do rozwijania niektórych umiejętności. A dodatkowo dostałam przez numerologię info na temat konkretnych wydarzeń w moim życiu osobistym, od których włosy mi się zjeżyły, bo były tak trafne. Aż pomyślałam,że żyję w Boskim Mtrixie ;)
      Nie znam jeszcze zbyt dobrze teorii co w tych tematach jest magią a co nie, ale tak jak piszę, mi te info numerologiczne dały solidnego kopa, o tym jak mało wiem.
      Dziękuje slicznie za komentarz i pozdrawiam !

      Usuń
  9. Gratuluję odwagi kochana,bardzo osobisty post i mocno pokazany tok myślenia i twojej osobowości. Muszę powinszowac, bo mało kto się na coś takiego decyduje. Jest tutaj bardzo dużo osobistych,często mocno prywatnych treści, ale pozwala bardziej zajrzeć w twój świat.

    Odnalezienie siebie,to najważniejsze i żyć w zgodzie z samym sobą to już największy sukces. Człowiek całe życie szuka zrozumienia,poklasku. Stara się dopasować do społeczeństwa a nie tędy droga. Sama się o tym przekonałam, od dziecka starałam się "dopasować" mimo,że zawsze byłam tą "inna" . Z czasem odchodzilam od innych, by pobyć w swoim "świecie" . W tedy mogłam być całkowicie sobą, bez ciągłego sprawdzania, czy to co robię czy mówię jest dobre. Z biegiem czasu ciągłego oddalania się znalazłam siebie, tą która cały czas we mnie siedziała, tą która chowalam by się "dopasować" . Pokochałam ją i teraz nie wyobrażam siebie życia bez niej. Dopasowanie? Nie,dziękuję. Szanuje siebie i swoje poglądy, moje wizje świata.

    To co piszesz jest cudowne i zgadzam się z tobą. Może nie byłabym w stanie opisać swojego świata i samej siebie tak jak ty,ale dużo w tym odnajduje siebie. Cóż mogę więcej napisać? Życzyć ci kochana chyba tylko tego by ta twoja wewnętrzna miłość rosła w siłę i oświetlala ci twoj świat, tak jak moja mój. Powodzenia i czekam na jej by post.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam :) Bardzo głęboki post ;) Od dłuższego czasu śledzę Pani twórczość i zainteresowania, ale nie spodziewałam się takiej odwagi treści... szanuję. W wielu fragmentach po troszę się z Panią utożsamiałam. Życie to nieustająca podróż w głąb siebie... ktoś mi kiedyś powiedział, że człowiek jest jak nieoszlifowany diament, a życie go szlifuje... sęk w tym, by kazdą sytuacje w życiu odbierać jako dar lub lekcję, inaczej po diamencie zostanie tylko szary, zimny kamień... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj. Dzięki, że czytasz moje posty.
Niedawno znalazłam i usunełam kilka komentarzy nie zwiazanych z treścią reklamujacych jakieś dziwne rzeczy, prawdopodobnie z jakiegoś robota. Więc teraz wstawiane komentarze będą sprawdzane. Pozdrawiam :)