Suryanshu orierntalny Promień Słońca !
Suryanshu w języku hindi oznacza „promień słoneczny”. Właśnie taki jest ten ogier marwari. Niczym ciepły promyk powoduje uśmiech na twarzach, ogrzewa i rozświetla całe otoczenie. A do tego radośnie tańczy w rytm indyjskiej muzyki.
Ogier ten jest przedstawicielem rasy marwari, o której więcej napisałam w poprzednim poście
Jest wręcz diabelnie urodziwym I wyjątkowo niezwykłym koniem !
Jego szlachetna, sucha głowa jest jak indyjski klejnot- ciężko oderwać od niej wzrok. To koń którego burzliwy temperament widać w każdym mięśniu czy ścięgnie, a nawet w dumnym, inteligentnym, głębokim i jakby troszkę zatroskanym spojrzeniu. A może Suryanshu po prostu tak bardzo skupia się na usłyszeniu i wystukaniu rytmu indyjskich bębnów?
Suryanshun jest w sumie bardzo typowym marwari: szlachetnym, suchym, z wąską głową, długą wysoko osadzoną szyją, skośna łopatką , długim grzbietem i może z nieco za cienkimi nogami. Linię zadu ma troszkę mniej typową, ale jak najbardziej spotykana w rasie. Jego ciało jest pełne doskonale widocznych, jakby grających mięśni - można podziwiać je godzinami. Sierpowate uszka, skierowane do tyłu, to nasza wisienka na torcie.
Ogier ten jest pełen energii i temperamentu, a jednocześnie lekkości i spokoju. Zdaje się, że właśnie zaczyna tańczyć. A może po prostu usłyszał coś co go zaniepokoiło?
Słoneczna, ciepła, izabelowata maść Suryanshu była wyjątkowo żywiołowo omawiana wśród miłośników rasy, oraz w naszej stajni. Na pewno ogier wspaniale by wyglądał jako srokacz, lub ciemny gniadosz z dużymi odmianami. Ale doceniamy to, że ta maść doskonale podkreśla muskulaturę ogiera i sprawia, że koń wydaje się mieć cieniuteńką jakby skórę z aksamitnym włosem. Dodatkowo przy bardzo dokładnym przyglądaniu się widać na łopatce , brzuchu czy zadku minimalne zarysy jabłek. Są one tak delikatne, że tworzą jedynie cienie, optycznie wzbogacając piękno konia. Maść w rejonie szyi i pyska, stawów jest nieco ciemniejsza i nieco bardziej się błyszczy co sprawia, że ciężko oderwać od Suryanshu oczy i dłonie.
Zauroczył nas też zaskakująco szeroki brzuszek od góry- widać, że nie taki z tego ogra sucharek jak się początkowo wydawało.
Okiem Dorotheah: Model powstał na moldzie Kalahkaari Brigitte Eberl (rzeźbiarka m.in.Totilasa, Salinero, WG, Gisele i Gien, haflingerki Cl i wielu świetnych AR) , który trafił do produkcji w 2012. Ten Marwari jest tegoroczną nowością firmy Breyer i pierwszym normalnie sprzedawanym modelem na tym moldzie (Kalakhaari był dosteony jako Premiere Collection w limitowanej ilości)
Krótko: On jest niesamowity! To jeden z najdoskonalszych koni Breyera! Ogólnie -technicznie, dla mnie wygrywa on np. z Salinero (co ciężko mi przyznać, ale Sali ma więcej, poważniejszych błędów), czy Walentyną i wieloma innymi).
Jeśli chodzi o minusy. Największymi niedociągnięciami rzeźby są za chude nogi, szczególnie nadpęcia przednie i to nawet jak na marwari (zdarzało mi się w sumie zobaczyć podobne patyczki u realnych koni, ale jak dla mnie „to nie ma prawa biegać” i podchodzi już pod coś co powinno przerażać niż być pokazywane ). Trochę mi przeszkadza górna linia zadu.
Wielu z was na pewno będzie też brakować rzeźby podeszwy i strzałek kopyt stojących na ziemi.
Zdecydowanie miło by było gdyby nieco inaczej ułożona została grzywa, ogon, a przede wszystkim grzywka. Na zdjęciach nie mogłam na nie patrzeć i planowałam przerabianie. A i na żywo wygląda to dużo lepiej niż na zdjęciach i prawdę powiedziawszy zupełnie o tym zapomniałam!
Najciężej mi się patrzy na zdecydowanie za wąski podbródek i dolny odcinek sanek.
Przez to szczególnie gdy patrzymy na głowę pod kątem, koń ma mocno schowany podbródek – a typowe marwari raczej mają zdecydowanie widoczną szeroką okolicę pyska. Cały pysk i rejon chrap wydaje się przez to mocno napięty. Jak patrzę teraz na inne konie Eberl – widzę te same rysy podbródków (m.in. u Walentyny! Chrapy niby są szerokie, ale jednocześnie mam wrażenie, że są w jakiś sposób zaciśnięte, napięte.
Cała rzeźba pod katem budowy, mimo wszystko jest na niemal wzorowym poziomie. Kolejny kawał świetnej sztuki trafiającej w nasze ręce. Wyjątkowo mnie cieszy zarys tylnej i dolnej linii zadu po stronie uniesionej nogi, z czym artystka często ma problemy (Walentyna, haflingerka CL, Salinero). W moich oczach jest to obecnie jedna z najlepszych rzeźba Eberl dla Breyer’a.
Nie do końca podoba mi się też bardzo mocne napięcie mięśni szyi, szczególnie w dolnej linii. Przy tak napiętym przodzie , chciałoby się mocniejszego zaangażowania i obniżenia zadu. Ale powiedzmy sobie szczerze, że nie każdy koń potrafi się w ten sposób ruszyć. Żywe konie do tego, są mistrzami w przybieraniu wszelkich niezwykłych poz. Podsumowując poza jest bardzo udana- może się ona subiektywnie mniej lub bardziej podobać.
Podobno u wielu modeli Marwari zdarza się mała niedolewka masy w rejonie zadu (małe płytkie zagłębienie w pobliży zarysów mięśni). Na szczęście mój egzemplarz ma doskonale odlane ciałko.
Szkoda tylko, że dość mało energii włożono w oszlifowanie szwów- w tym jakby półprzejrzystym malowaniu doskonale widać nie tylko wszystkie mięśnie, ale i wszelkie szwy, słabe szlify. Zdziwiło mnie to, że końcówki grzywy konia nie przylegają do szyi (jest pół milimetrowa szczelina, można je podważyć czymś bardzo cienkim – co może być zaletą gdyby ktoś chciał „oskalpować” rzeźbę w celu zrobienia koniowi własnej grzywy z mas plastycznych czy z moheru). Podobnie przy końcówce ogona od spodu też jest szczelina. Bardzo mi przeszkadza na tej wiszącej w powietrzu końcówce grzywy wąziutki pasek farby i podobne wyjechanie farby „za linię” na ogonie.
Wiem, że większości kolekcjonerów, nie podoba malowanie się na tle niejasności co do występowania tej maści u koni Marwari. Jeszcze raz tu podlinkuję więc fotę izabelowatej klaczy Marwari. Mi ciężko było przełknąć tę maść, bo jednak gdy myslę o marwari mam konkretne maści w głowie.
Samo malowanie jest bardzo naturalne poza powyższymi uwagami i niemal jak zawsze niepomalowaną masą grzywy u izabelowatych Breyerów. Dodatkowo prawa strona ciała konia jest mniej dopracowana niż lewa (jabłek tam nie widzę jakoś ?). Miałam plan przemalowania mego marwari- a w tej chwili bardzo mi szkoda niszczyć maść Suryanshu. Szczególnie żal mi tych niemal nie zauważalnych jabłuszek. Do tej pory w sieci nigdzie nie natknęłam się na info o nich- podejrzewam, że większość osób ich nie zauważa :) Mi wydają się super realne, tym bardziej , że wygląda to jakby były zrobione nieco innym odcieniem. Szkoda, że takie malowanie nie „przytrafiło” się innemu modelowi na który się czaję. Bardzo mi się podoba naturalny, satynowy połysk i piękny ciepły, jasny odcień maści.
Ogólnie największym minusem jest to, że pomimo tylu i tak dopracowanych detali jednak nie do końca czuję w tym koniu ducha marwari. I nie umiem jeszcze określić źródło tego odczucia. Ale prawda taka, że takie odczucia to jest sprawa niuansów, a może i twórczego oka, które chciałoby widzieć temat po swojemu :D
Początkowo miałam plan przerabiania Surtanshu. A teraz mi żal psuć oryginalnej rzeźby oraz malowania. Oj wiele emocji i zamieszania w głowach robi ten koń. Ja na pewno nabyłabym go ponownie. Nawet chodzi mi po głowie kupienie drugiego egzemplarza na przeróbkę, choć staram się nie powielać moldów :)
Marwari... słoneczny marwari !
Przecudny!
OdpowiedzUsuńi bardzo wyjątkowy chłopak !
UsuńDroga Doro 3 dni temu przeczytałem w twojej liście modeli że pojawił się w twojej kolekcji, jednak nie dowierzałem sam sobie że nie opiszesz go nam zaraz po zakupie - ( ah głupiutki ja ;p)A sam model piękny, tez na niego poluje i nie mogę upolować , ale kiedyś zawita w mojej kolekcji !
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje tego jakże wspaniałego modelu!
zapraszam do mnie - http://darkpegasusstudio.blogspot.com/
Aleksandrze bardzo długo tym razem przyglądałam się konikowi nim go opisałam :) Konisko ogólnie polecam w 100 procentach. A najbardziej zadowolona jestem z odkryć względem maści.
UsuńPozdrowionka zaraz zajrzę do Ciebie ponownie !
Przystojny chłopak, ale ja go w tym malowaniu nie mam zamiaru kupować. Ale tylko dlatego, że mam już kilka koni palomino. Inną maść poproszę i będzie mój :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie tez mi cos się za dużo izabelków trad zrobiło. A mam ochotę na jeszcze jednego konia z domieszką izabela.
UsuńJest śliczny i rozbrajają mnie te jego uszka ^.^.
OdpowiedzUsuńUszy to podstawa :)
UsuńZ jednej strony szkodam, że nie są skierowane do przodu, z drugiej fajnie- bo jest bardziej żywo, orginalnie.
piękny zajżyj na mój blog http://konskizakatek.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUszka są przecudne,aż mam ochotę tego chłopaka ,,schrupać",jest taki uroczy!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sklep w którym kupuję, dostanie w końcu dostawę i kupię sobie Marwariego. Ja akurat izabelka nie mam jeszcze żadnego, bo mam Sato, Kriptona Soniego II, Bear'a, Grullo Pinto i konia roku 2013, Mariah. Prócz tego zestaw Stablemates Show Stoppers, zatem palomino jeszcze u mnie nie zawitał. Mi się też wydaje, że on tańczy w rytm orientalnej, indyjskiej [lub hinduskiej, jak kto woli] muzyki, widać też, że jest bardzo zgrabny i lekki, jakby unosił się w powietrzu lub tańczył na sprężynach. Pod jeźdźcem też wygląda ta ładnie?
OdpowiedzUsuń