Na wstępie przepraszam Was za skrajnie długi post. Mam kłopoty z pozbieraniem myśli przez najnowsze w DH Stables, prawdziwe "Brzydkie Kaczątko", przepraszam "Brzydkie KONIĄTKO"
Poszukiwania modelu Artist Resin
Niedawno bardzo intensywnie przeglądałam strony z figurami koni Artist Resin (AR) i zachwycałam się wybranymi formami. Przypomnę, że AR to formy figur tworzone przez artystów, reprodukowane z żywicy poliuretanowej, dającej możliwość większej dokładności. Sprzedawane są zazwyczaj w małych nakładach, najczęściej poprzez prywatne strony konkretnych artystów, więc i ceny mają nieporównywalnie wysokie.
Postanowiłam z ciekawości, sprowadzić do DH Stable pierwszą, najchętniej jakąś małą ARkę. Niestety mimo olbrzymiego wyboru moldów, zakup okazał się bardzo trudny. Formy, które najbardziej mnie interesowały, z racji małych nakładów, są obecnie wyprzedane. Customy najlepszych moldów osiągają bardzo wysokie ceny. A łatwo dostępne moldy nie odpowiadały mi z różnych względów. Przy poważniejszych kwotach starałam się nie iść na jakiekolwiek kompromisy.
Wybrany przeze mnie koń Artist Resin, do tego Custom na zdjęciach sprzedawcy wyglądał… nie on po prostu nie wyglądał (zresztą sam sprzedawca przepraszał za jakość fot). Foty miał zrobione pod światło, do tego z kiepskiej perspektywy i przypominał bardziej zniekształconego konio-bazyliszka. Malowanie po pierwszym obejrzeniu fot, wręcz odstraszało mnie od niego...
Ale przypomniała mi się ta forma w innym malowaniu, którą zawsze wyjątkowo podziwiałam. Ba -to jeden z tych modeli, których obraz miałam w głowie, a może nawet i w sercu- latami (ten obraz na zawołanie pojawia mi się przed oczami).
Przejrzałam ogłoszenie ponownie. Była tam informacja, że model pomalowała znana i ceniona w środowisku customizerów modeli koni, niestety nieżyjąca już artystka Kathy McKenzie ( której przemalowane konie nie raz mnie zachwycały), a sam model był pokazywany z powodzeniem na Live Show. Gdy dokładniej przyjrzałam się fotkom zauważyłam, że model ma proporcjonalnej wielkości jabłka, bardzo dobrze zlane z podstawową maścią, a do tego pięknie pomalowane kopyta i wyjątkowo wspaniałe, „żywe” oczy (-to spojrzenie i mina konia, przypomniały mi obrazy kilku fascynujących, a dość charakternych koni z którym pracowałam). To mnie przekonało ostatecznie, aby dać szansę temu chłopakowi! I miałam przeczucie, że może to malowanie na żywo wygląda zaskakująco dobrze.A w najgorszym wypadku, miałam w głowie plan „B”: przemalowanie (bo i cena była jednak mniejsza niż u innych Customów tego moldu które widziałam za 450-600 dolarów).
Kupiłam, zapłaciłam (auć), uzbroiłam się w cierpliwość oczekiwania na przesyłkę opcją First Mail, którą modele dostaje po ok 3-5 tygodniach. Zamawiając model typowałam, że będzie w najlepszym wypadku, trzecim, może przy lepszych wiatrach drugim koniem w moim DH Stable, ale nie liczyłam na jakiekolwiek cuda Tymczasem po zaledwie 8 dniach od wysłania modelu przyszedł listonosz z wielkim kartonem z Hollywood (okazało się, że sprzedawca dopłacił do opcji Priority Mail około 20 dolarów) i rachunkiem … 30 euro za cło! No pięknie się zaczyna (auuuuć) !
No ale chociaż model dojechał cały i „zdrowy”, do tego w idealnym stanie, świeży -jakby uciekł prosto z pod pędzla. Jest u mnie już od piątku przed świętami (na zajączka :) ), a ja nie mogę się pozbierać, jestem całkiem rozbita. Non stop o nim myślę, podziwiam. Czuję jakby zaczął się dla mnie nowy etap- może nie tyle w kolekcjonowaniu, co w sferze artystycznej.
Pam pa pam moje BRZYDKIE KONIĄTKO, za to Hollywood
- CASANDRO BOY DH- Artist Resin Nocturno- Kitty Cantrell, Custom Kathy McKenzie
Casandro powstał na AR Nocturno Kitty Cantrell. Jako, że mam moldy tej autorki Lonesome Glory (Zen), Hackney Pony i cztery koniki Stone Chips- to myślałam, że wiem czego się spodziewać po artystce. W skrócie: piękne detale, żywe spojrzenia, ale często słabe proporcje. Nocturno podziwiałam na wielu fotach więc myślałam, że raczej mnie nie zaskoczy. A po otworzeniu paczki...
Po pierwsze. Boże ileż on ma detali.
Ujrzałam rzeźbę zdecydowanie zaskakującą na plus i wyjątkowo bogatą w detale. Nie dość, że cała sylwetka jest dużo ładniejsza, bardziej harmonijna, wręcz apetyczna- to detale zwalają z nóg. Widziałam, że wiele ARek ma cudne detale, ale zupełnie nie spodziewałam się tego i to aż tak u Nocturno Kitty Cantrell. Zachwyca bryła całego ciała i rzeźba mięśni, która wygląda o wiele naturalniej niż na fotach!
Ale nogi to już w ogóle mistrzostwo świata. Mają rewelacyjnie ukształtowane stawy, pięknie ukazane ścięgna (porównując pozostałe moje modele -mają one albo kiepsko uformowane nogi i stawy, albo dużo bardziej rozmyte kształty). Nogi od stawów pęcinowych do kopyt wyglądają niesamowicie realnie. Aż się chce je pogłaskać!
Jako żyłko maniaczka jestem wyjątkowo wdzięczna K. Cantrell, która zaaplikowała Nocturno solidną dawkę żyłek. Ma on widoczne żyły w wielu miejscach, przy czym najmocniej mnie cieszą drobne żyłki na wierzchnich stronach górnych partii nóg i na podbrzuszu.
Nocturno jest niemal modelowy gdy patrzymy na niego z góry, czy z dołu. Ma prawidłowe proporcje zadu i brzucha względem przodu.
Pod ogonkiem widać zarysy tego co potrzeba (by konik puścił bączka), niżej umieszczona jest także dziurka wentylacyjna, a wnętrze pośladków ma delikatne żyłki.
(Tiaa możecie uznać mnie wariata- ale mnie przyciąga jak największy realizm, naturalność i zupełnie nie rozumiem, dlaczego modele zazwyczaj nie mają pod ogonkiem tego co trzeba. Dziwi to tym bardziej, gdy np. u ogierów wyraźnie pokazano co trzeba między nogami – a pod ogonem nie ma nic.)
Kopytka uniesione mają rzeźbione strzałki. Pięknie wyzeźbiono tez piętki, koronki, piękny kształt pęcin.
Koreczki są bardzo wyraźnie wyrzeźbione, widac też zmarszczki skóry na szyi, czy przy nogach.
Mold ten przyciągnął mnie do siebie także swoim charakternym, nieco bazyliszkowym spojrzeniem.
Widać to świetnie szczególnie z prawej strony (spojrzenie podkreśla obrócone ucho).
Z lewej koń udaje potulnego baranka. Ale nie dajcie się zwieść! :D
Mogłabym tu zachwycać się bez końca detalami, ale wole skończyć szybciej opis i zająć się podziwianiem chłopaka. Oj Pani Kitty Cantrell zaskoczyła mnie i pokazała na co ją stać!
Materiał jest cięższy , a delikatniejszy w porównaniu do tworzywa Breyerów, z matową powierzchnią.
Po drugie- wspaniała poza.
Oczywiście najbardziej do modelu przyciągnęła mnie poza, typ i sylwetka ujeżdżeniowa. Nocturno zawsze kojarzył mi się z nieco młodszymi końmi widywanymi na czworobokach, ogierami pokazywanymi w ręku na czempionatach, czy najciekawszymi ogierami na próbach w Zakładach Treningowych.
Zawsze uwielbiałam wspaniałe napięcie mięśni w górnej linii tego konia. Jedynie zad mógłby mieć lepszy zaangażowanie, a może głównie wykrok (tak aby prawa tylna noga była głębiej podstawiona pod kłodę). Jednak i tak doskonale widać że zad mocno pracuje.
A co najważniejsze mocny, dobrze napięty grzbiet jakby „przenosi impuls” do przodu (gdyby grzbiet był zapadnięty, cała energia zadu uchodziłaby, do tyłu), natomiast przód jest lekki, szyja i głowa są pięknie ustawione.
Cały obrazek jest po prostu urzekający i mocno zapadający w pamięć. Koń jest energiczny, ale jednocześnie bardzo lekki. A spojrzeniem Casandro sugeruje – ja Wam dopiero pokażę !
Casandro Boy jest wielki i mocny!
Tyle piękna na raz! Choć w centymetrach różnica jest niewielka, ale inne modele wyglądają przy nim jakby były jakieś niedorobione. ;) Nawet Lary jest ciut mniejszy. A mniejszy Czechu w końcu ma kumpla przy którym wygląda jak rasowy Quarter Horse.
Na tej fotce najlepiej widać odcień Casandro (choć też nie idealnie ze względu na użycie lampy błyskowej. Muszę zorganizować inne tło do zdjęć- moje kasztany często mają przekłamane barwy).
Po trzecie – rewelacyjne malowanie Kathy McKenzie.
Nie tylko odetchnęłam z ulgą, że jest dobrze, ale i szczenna opadła mi z wrażenia. Dopiero teraz rozumiem co to jest dobre malowanie i jak wiele daje ono w ostatecznym odbiorze modelu. Pierwszy raz widzę na żywo model wykończony jak te widywane czasem w najpiękniejszych (IHMO) zagranicznych galeriach malarzy modeli. Choć sama pewnie bym parę rzeczy inaczej wykonała (jak bym miała tyle umiejętności, aerograf i farby), ale jest to po prostu wspaniałe. A w połączeniu z świetnym moldem koń wygląda bardzo żywo. Ba, muszę patrzeć często czy koń nie uciekł czasem :)
Zachwyca mnie kontrastowe cieniowanie konia. Nie przepadam za kasztankami, ale mam słabość do ciemnych i jasnych kasztanów (o ile nie wpadają w czerwono-miedziany odcień), z rozjaśnionym długim włosem -tu mam niesamowite połączenie. Napatrzeć się nie mogę szczególnie na ciemne cieniowanie od strony grzbietu.
Nozdrza, jak u żywych koni, głęboko wewnątrz mają ciemnobordowe rejony.
I wisienka na torcie- oczy. Dzięki nim cały koń ożywa. Pod błyszczącym lakierem widać dokładnie brązową tęczówkę, w dobrym kształcie czarną źrenicę, jasną twardówkę, oraz pięknie oddzieloną część kącików oka. WOW! Tak wspaniałe oczy u modeli widywałam tylko na niektórych stronach najlepszych customizerów modeli koni. I przyznam, że to co widzę na żywo jest jeszcze lepsze.
Jak pisałam wcześnie pewnie parę rzeczy w malowaniu wykonałabym troszkę inaczej, ale to raczej przez moja twórczą duszę, bo koń w tej maści jest tak niesamowity, że …on po prostu jest !!!
(i parska , galopuje nocami). I uważam za zaszczyt posiadać pracę, obraz tak wspaniałej artystki, która po prostu tchnęła życie w tę figurę.
Casandro o kilka poziomów bije na głowę wszystkie moje modele pod kątem wykończenia. Ideal, Lary Diamencik, Ravel, Totilas a nawet Czechu,wyglądają przy nim jak tandetne, plastikowe koniki.
Niestety mój prosty aparat, szczególnie na dioramie, ma kłopot z uchwyceniem prawdziwego odcienia Casandro Boy DH (podkręca żółtą i czerwoną barwę). Koń w rzeczywistości ma chłodniejszy i bardziej naturalny odcień maści – zbliżony do tego na focie na półce z innymi modelami.
Podsumowując. Casandro Boy to dla mnie nowy rozdział.
Patrząc na całokształt oficjalnie zostaje moim numerem jeden. Nawet wspaniały Totilas traditional wygrywa jedynie pozą, ale wszystkim innym jest na równi, albo zdecydowanie słabszy (np. ma dużo słabiej dopracowane nogi, rozmyte kształty, gorzej pokazane ścięgna niż Casandro Boy), a malowaniem- przegrywa z hukiem.
Salinero, Ideal, Walentyna –leżą i kwiczą (harmonia sylwetki i detale, Walentyna także pozą). Nigdy nie nadawałam, aż takiego znaczenia malowaniu- a teraz widzę ten temat inaczej. Także przy detalach poprzeczka poszła mocno w górę. I w końcu mi się podoba model z góry i z dołu.
Zamiast Cassandro Boy DH mogłabym kupić spore stadko Traditionali Breyera. Słynne słowa „wart każdej złotówki” nie do końca pasują mi do jakichkolwiek AR-ek. Dochodzimy tu do pewnego przewartościowienia, płacenia za prawa autorskie, krótkie serie itp. Za np. obraz Kossaka tez można zapłacić majątek i nie do końca na miejscu jest pisanie, że obraz jest wart każdej złotówki. Ale dla kogoś jest wart bardzo wiele. Sama nie tylko nie żałuję, ale jestem bardzo szczęśliwa z sprowadzenia konia, choć pewnie na tym zakończę przygodę z AR-kami (chyba, że wygram w totka!). Decyzja zakupu była podyktowana w dużej części moją pasją tworzenia i doświadczenia o co jak to jest z tymi całymi Arkami.
Modele Breyera pewnie już nigdy nie będą robić na mnie tak wielkiego wrażenia jak robiły dotychczas. Kolekcja może nawet stanie w miejscu, albo raczej zmaleje (bo teraz nie mogę patrzeć na wiele z moich gummipferde). Jakiś czas temu doszły mi dwa koniki Schleich i aż wstyd mi robić im opis po Casandro Boy DH. Ale tak musiało się stać. Za to czuję się artystycznie odmieniona i doładowana estetycznie jak nigdy.
A jak się okazało malowanie Kathy McKenzie, które miało być gratisem do moldu sprawiło, że dostałam (niemal) żywego miniaturowego konia! Wczoraj gdy go podziwiałam i dotknęłam go delikatnie – sam się przesunął do przodu o spory kawałek! Tak błyskał przy tym swoimi oczami, że aż mnie drań wystraszył! Okazało się, że kopytko stało na przezroczystej żyłce (trzymanej „bo może się przyda”do jakichś akcesoriów) i przejechało na niej do przodu.
Ktoś z Was marzył w dziecięcych czasach o trzymaniu w domu żywego miniaturowego konika? Ja marzyłam, do czasu jak przeczytałam, że nawet miniaturowe konie potrzebują padoku, opieki, jedzenia i stajni. Ehh a mogłoby być tak pięknie…
A dziś mam Casandro Boy DH! Ale zaraz, zaraz - czy na pewno nadal go mam? Musze sprawdzić czy nie uciekł!
(…wygląda na takiego, co lubi niepostrzeżenie wyskakiwać z padoku – jak tu skołować pasujące i koniecznie białe ogrodzenie dla niego?)
Niestety moje bardzo kiepsko pokazują konia. Na żywo model jest o wiele piękniejszy !
WOW!!!OMG!!!!Najpiękniejszy model jaki widziałam!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Przyznam, że też nie widziałam na żywo piękniejszego :) Wciąż szczena mi wisi na wysokości podłogi
UsuńTo ten ogonek wystawał na fotach z Totilasem, ha!
OdpowiedzUsuńNo cóż, po prostu brak mi słów...
Gratuluję i zielenieję ;)
Przepraszam, nie Totilasem, tylko glinianym rosnącym koniem :) Zgaduję, że on też będzie miał żyłki gdzieniegdzie?
UsuńTak to był ten ogonek przy glinianym koniku- byłam ciekaw, czy ktoś zwróci uwagę na niego ! Ha wiedziałam, że ktoś go dojrzy.
UsuńGlinianemu pewnie zrobię parę żyłek-o ile mi wyjdą :)
Śliczny jest! Gratki największe z możliwych!
OdpowiedzUsuńmaliaorca
Dzięki i przekażę chłopakowi na ucho :)
UsuńJejku! Nie ma słów by to opisać! To takie niesamowite.
OdpowiedzUsuńJedno słowo: SZACUN.
Kiedy Pani przestanie nas zadziwiać? (Mamy nadzieję, że nigdy :D)
Pozdrawiam
cathsmodelhorses.blogspot.com
Tym razem to i samą siebie zadziwiam :)
UsuńNiestety nie da się kupować ot tak tak dobrych modeli. Być może to będzie jedyna ARka w stadzie. Do Breyerów już mniej mnie ciągnie. Prawdę powiedziawszy myślę jeszcze o 3 moldach (Marwari i 2 starsze)- ale bez ciśnienia.
Nie wiem, gdzie teraz będzie zmierzać moja kolekcja, a zatem i prowadzenie strony.
Jedynie czuję, że tworzyć mi się chce.
Bo dam Ci klapsa za to "Pani" ;D)))
Dorotheah, świetny zakup :D Casandro jest przepiękny i wspaniały w każdym calu!
OdpowiedzUsuńGratuluje tego prawie żywego arcydzieła!
Dzięki, to po prostu mój najlepszy zakup. Wzrósł mocno mój szacunek i do rzeźbiarki i do malarki (szkoda, że jej już nie ma między nami)!.
UsuńMuszę stwierdzić, że wygląda cudownie. To na pewno ten sam model, który był na fotce na aukcji? :D
OdpowiedzUsuńBreyery faktycznie biednie przy nim wyglądają. Nie dziwię się, że niektórzy przerzucają się z nich na ARki :)
Ano ten sam chłopak !
UsuńPisałam Ci, że jestem zadowolona z słabego zdjęcia, bo wiedziałam, że dzięki temu nie będzie zbyt wielu chętnych na tego Pana i może uda mi się go zgarnąć!
Ja po prostu czułam, że on musi być piękny! Dobrze pomalowane kopyta, cudne oczy i proporcjonalne jabłuszka utwierdziły mnie w tym przeczuciu. A jak pisaam miałam też plan B awaryjny: przemalowanie.
Dla ciekawych -zrzut ekranu z fotą sprzedawcy Casandro Boy DH( z serwisu akcyjnego ):
http://re-volta.pl/galeria/g/9460/i/91663.jpg
Ajć muszę chyba kupić dla niego osobną półkę :)
Dorotheah, mega, mega gratki. Casandro jest cudny, rzeczywiście wygląda jak żywy.
OdpowiedzUsuńDzięki. A jakbyś zobaczyła skubańca na żywo -to pewnie też byś się wystraszyła jego spojrzenia!
UsuńWielkie gratulacje. No cóż, tak samo jak Capricorn, mi też brak słów... Praktycznie wszystko już o nim powiedziałaś, a nie ma sensu tego powtarzać. ;)
OdpowiedzUsuńModel jest naprawdę cudowny. Jego malowania nawet nie ma co porównywać z tym firmowym Breyer'a. I przyznam, że troszkę mnie to załamało. Ja tu się przerzucam ze Schleich'ów na Breyer'y, żeby móc podziwiać jak najbardziej realistyczne figury koni, a okazuje się, że i kupowanie Breyer'ów trochę mija się z tym celem. Ale co tu robić, jak porządne, pomalowane ARki chodzą zwykle po kilkaset dolarów... W sumie to zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej by było troszkę dłużej sobie zbierać na takiego ARka niż na Breyer'a, ale za to mieć później o wiele większą i trwającą dłużej satysfakcję z zakupu, która by na pewno zapchała tę przepaść między kolejnymi zakupami.
Wczoraj zaczęłam się już nawet rozglądać za ARkami, choć przyznam, że jeszcze nie znalazłam nic godnego mojej uwagi (co prawda na początku wzdychałam do Akhal Teke Brigitte Eberl, ale po przyjrzeniu się zdjęciom w większym formacie uznałam, że to jednak nie to), tym bardziej, że dużo moldów (o ile tak to można nazwać) jest już wyprzedanych. Tak w ogóle to brakuje mi jakiejś techniki wyszukiwania ofert sprzedaży z modelami tego typu. Na Ebay'u praktycznie nic nie ma, a po prywatnych stronach rzeźbiarzy jakoś trudno mi się poruszać. :p Możesz mi powiedzieć, gdzie (i za ile, o ile to nie tajemnica) kupiłaś swojego Casandro Boy'a?
Jeszcze raz megaśne graty. Przyznam, że chciałabym być w Twojej skórze. ;)
Pozdrawiam! Apache.
Więc to jest ta ARka o której mi mówiłaś. Gratulacje, cudowny model. :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Watazka
No dziękuję ślicznie. Tak pisałam Ci właśnie o nim. Jest o wiele wspanialszy niż przypuszczam zamawiając go !
UsuńNadal nie mogę się napatrzyć na chłopaka!
Brawo, Zaskakujesz nas , masz wszystko to co my byśmy chcieli mieć Gratuluje !
OdpowiedzUsuńDzięki! A kupuję po prostu to co mi w duszy gra :)
UsuńWOW!!!Aakochałam się w tej figurce od pierwszego spojrzenia!!Te żyły i poza i nogi i grzywa i spojrzenie...PO PROSTU ZWALA Z NÓG!!!A mogę wiedzieć jaka to rasa???Bardzo mi się podoba!!!
OdpowiedzUsuńFigurka jest powalająca po prostu epicka ,ale duużo musiałaś za nią dać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Najpiękniejszy Breyer, jakiego widziałam! Te detale, proporcje, malowanie, poza...ahh! Czy jeszcze można go gdzieś kupić? Ile za niego zapłaciłaś?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i z góry dziękuję za odpowiedź :-)
To nie Breyer! to model Artist Resin czyli żywiczy odlew, często też w limitowanych ilościach. Często modele tego typu są dostępna na zamówienie u autora. A Cassandro jest autorstwa Kitty Cantrell, która faktycznie tworzy również dla firmy Breyer. A jeśli chodzi o cenę... To obawiam się, że co jak co, ale modele AR to już najdroższe z możliwych :P Czyli kilkaset złotych (ba, nawet i kilka tysięcy) nie Twoje ;)
Usuń